sobota, 1 listopada 2014

Wreszcie nowy blog :D

dont-eat-salmons.blogspot.com Oto i on! Wiem, długo mnie nie było, wiem, nie przeszkadza wam to... Zarówno wyjaśnienie dlaczego, jak i odpowiedź na pytanie "a co to znaczy dont eat salmons ? !" znajdziecie na nowym blogu. Tymczasem ja sobie idę tam pisać. Pa...

czwartek, 9 października 2014

Prawdopodobnie ostatni post na tym blogu c:

Zakładam nowego. Kiedyś to zedytuję i dam linka. Nie usunę tego bloga tak samo jak poprzedniego, bo fajnie jest się czasem dowartościować. Może trochę o moim najpierwsiejszym blogu? Ok, trochę. Co tu dużo mówić... Był jeszcze gorszy niż ten. I chociaż pisałyśmy (Asia, ja i ten głupi Zimniaczanek, Beta Karoten) go tylko rok temu, czuję jakby były to czasy ogromnie odległe. Pisałam w całkowicie innym stylu, który teraz uważam za żałosny, pisałam o rzeczach jeszczegorszych niż tu, ale w sumie, nie mam co narzekać. Było to naprawdę fajne :D
Anywayz... Nie stworzyłam bloga, bo w przeglądarce się coś zepsuło i się zalogować nie mogę, a na aplikacji się po prostu nie da.
Moja siostra jara się Marsami. Nie żebym coś do nich miała, bo są bardzo spoko, ale to przeszkadza. Chociaż nasze jaranie się Shane'em na naszym starym blogu nie było lepsze xD A adresu dtarego bloga nie podam, bo jak już wspomniałam wcześniej, był okropny.
Nie chce mi się pisać, pa ;-;

niedziela, 14 września 2014

Sama nie wiem...

Zastanawiam się nad zmianą bloga po raz chyba trzeci, gdyż ten jest beznadziejny. Wiem, że moje cyfrowe polędwice nie istnieją, bo po prostu nikt mnie nie czyta, ale czytając swoje stare posty stwierdziłam, że są nudne i zbyt długie. Wiem, że mogę je usunąć, ale meh... Następny blog będzie o czymś zupełnie innym, na pewno nie o moim życiu. (Może coś czasami wspomnę, ale będą to dwa zdania, nie cały post.) Napiszcie co o tym myślicie. I nie, to że nie ma emotikonek czy wykrzykników nie świadczy o moim smutku, bo nie jestem smutna. Chociaż... W The Sims 4 nie ma piwnic. Rozpacz.
Anyway... Założyłam Instagrama! (Wykrzyknik wow)
[Jeśli tu nie klikniesz, Asia przyjdzie do ciebie w nocy]
To by było w sumie na tyle. Macie pomysł na nazwę bloga, moje wyimaginowane cyfrowe polędwice? Piszcze!
Papapapapapapapapapapapapapapapapan Jabłko i Pan Gruszka, Pan Gruszka, Pan Pietruszka, Pan Jabłko jest malutki, Pan gruszka jest smaczniutki

środa, 3 września 2014

Rysowanie i inne bzdety...

Cześć.
No... Co tak patrzysz? Przywitaj ze mną!
Totalny brak kultury...
No, w końcu.
Dziś będzie monolog o dupie Marynie. Czyli jak zwykle.
Więc... Nie wiem po co to piszę, skoro wszyscy dobrze o tym wiecie, ale zaczął się rok szkolny. Wiem, że macie to gdzieś, ale u mnie zapowiada się fatalnie. Mamy dwóch nowych w klasie, już zdążyłam ich zwyzywać, oni mnie obrazić i ogólnie są okropni :) Ale nie o szkole chciałam pisać.
Rysuje sobie i jeśli mi wyjdzie (Prawdopodobieństwo to 30-40%) to dam zdjęcie w następnym poście.
A właśnie! Jako iż piszę te słowa o 23:59, za minutę 4 września, data premiery simsów! Nie mogę grać niestety, obudzę ludziów, ale jutro będę :3 W demie (Nie, nie Demie3000, tylko demie simsów) stworzyłam kilka rodzinek, więc będzie kim grać. Ale i tak pewnie połowę dnia spędzę w CaS'ie na tworzeniu postaci, które będę rysować.
Teraz pseudo-poważny temat czyli ALS ice bucket challenge. Nie bez powodu jest tam ALS, idioci! To wszystko jest po to, żeby uświadomić ludziom, co czują osoby chore na chorobę, (soczysty sok) której polskiej nazwy nie znam i zachęcić ich do wpłaty na fundacje, a nie żeby wyciągać od znajomych czekoladę... Tyle w temacie. Z resztą pewnie i tak słyszeliście to 1000000000000000000000000000000000000 razy.
Anywayz... Nie chce mi się pisać, wię pa ;-;

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Awesome...

Dochodzi (Śmiech 69% Polaków za 3... 2... 1...) 3 w nocy, a co robi Raina? (Dla randomów, moich znajomych oraz mnie, bo muszę się przyzwyczaić: Raina to ja.) Pisze posta na blogu zamiast spać, bo budzi się o 9:00! :v Ale nie bez powodu. Nie może spać, iż ma zj¶•.•¶ebany chumor, bo tak. Ona też nie wie czemu pisze w trzeciej osobie. Może dlatego, że ona to tak naprawdę 20 osób? Ale nie dlatego smutam, no bez jaj. Dla nikogo (Tak, dla mnie też.) nie jest ważne o co mi chodzi. Dlatego też nikt nie wie...
Anywayz... Może będę chora! W ostatni tydzień wakacji... Osom...
Ogólnie to po chwili przemyśleń chyba wiem dlaczego często jest mi smutno. W nocy jestem taka... Dobra. A ja te smuty mam w nocy, so ludzie dobrzy są smutni. xD (Mam fazę na Portala, więc się nie dziwcie, że ciągle będę o nim gadać.) GlaDos w pierwszej części portala była jeszcze wredniejsza ode mnie. W dwójce też była wredna, ale (Ci, co nie słyszeli o portalu, to po pierwsze chańba wam, a po drugie ZAKRYĆ OCZY BO SPOILER!!!) Jak już była tym ziemniakiem to taka się milsza zrobiła. A pod koniec znów była najsuper xD (MOŻECIE JUŻ OTWORZYĆ.)
Teraz już serio koniec tych smutów, bo mi się porzygacie tu zaraz.

A teraz wasz ulubiony temat.
Jak często będą posty?
Zazwyczaj mówię, że co tydzień/dwa, ale tak serio to nigdy nie wiadomo, so nie wierzcie mi na słowo.

I oczywiście moje głupie pomysły!
Więc... Za górami, za lasami w tym roku kończę szkołę. Wtedy chciałabym zaśpiewać pewnym osobom piosenki z Portala, podkreślając "Goodbye my only friend. Oh, did you think I ment You?". Wtedy nie tylko może w końcu pojmą, że mam ich dość, ale i sprawdzę ich kompetencję, jeśli chodzi o naukę języka angielskiego.
Tylko jest kilka powodów, dla których tego nie zrobię:
1.Nie śpiewam zbyt dobrze.  Nigdy się nie uczyłam.
2.Nie miałabym odwagi, by akurat śpiewać. Mogę się wydurniać w każdy możliwy sposób, ale nie ten.
3.Byłby problem ze zrozumieniem przekazu.

Dobra, na koniec chciałabym przeprosić za okropny chaos w poście, ale cóż, jest trzecia w nocy!
Niech moc czekoladowej herbaty będzie z wami :D Poo!
                                     Pozdrawiam Czokleda, którego nie znam osobiście, ale nie mam kogo pozdrowić...

PS:Następny post będzie o simsach, nazwie bloga, YouTubie, FaceBooku, oraz innych bzdurach, ale ciii...

czwartek, 7 sierpnia 2014

Hallo again :)

Chwilę mnie nie było. Tak naprawdę byłam w domu od 31 lipca, ale mi się nie chciało pisać na blogu, którego i tak nikt nie czyta. Ale przypomniałam sobie, że robie to dla siebie, żeby za parę lat pośmiać się ze swoich błędów stylistycznych i gramatycznych. Mniejsza...

Z obozu nie mam zdjęć, nie miałam:
a) Telefonu z dosyć dobrym aparatem, bo by mi się po paru dniach rozładował. Albo bym go zgubiła...
b) Aparatu fotograficznego, bo go kurde po prostu nie mam... Od dawna chciałam kupić, ale niby oszczędzam + zaraz kupuję komputer, mój obecny to okropny złom.
Ale tak może wracając do obozu, to nie opiszę wam go tak dokładnie jak ja to zazwyczaj robię, bo bym to pisała chyba z tydzień ._. Opiszę tylko najważniejsze momenty.
So... Autokar spóźnił się z 30 minut, ale i tak gówno z tego wyszło bo miał jakieś cośtam gdzieśtam. No to przez Następne 90 minut czekaliśmy na kolejny. No to przyjechał, ja już taka ucieszona, no i dupa. Jeszcze gorzej niż poprzedni. Układ kierowniczy zrypany i klima zepsuta ;--; Po kolejnych dwóch godzinach męczarni, autokar dojechał. Był z innej firmy, więc wyruszyliśmy. Jakby tego wszystkiego było mało, nie miałam z kim siedzieć, a z tej okazji sprawili mi najgorsze cierpienie, musiałam siedzieć obok tego karotonowego farfocla. Ale po paru godzinach dojechaliśmy. Nie mogę sobie przypomnieć jak skończył się ten dzień, pamiętam tylko, że długo nie mogłam spać. Niby pod namiotem, ale w śpiworze było ciepło jak cholera. Poza tym, przez cały obóz muchy i komary brzęczały mi nad uchem.

Byłyśmy tak głupie, że zapomniałyśmy ochrzcić namiotu :( Nasz poprzedni ochrzciłyśmy imieniem Krzysztof, wtajemniczeni wiedzą dlaczego. Ale znam imię następnego, a może raczej następnej. Czy namiot nie może być dziewczyną?

Nie ma wyjazdu bez głupich głównych tematów do rozmów. Na tym również ich nie zabrakło. Gdy widziałyśmy komara krzyczałyśmy "Malaria!", bo nam odjebało przez kontakty z chłopakami. Na początku mnie to wkurzało (Tak samo jak i ich "Chimichangi"), ale potem zaczęłam się śmiać z nimi i zaczeli mnie ogłupiać x3

Przed przyjazdem dwóch dziewczyn do naszego namiotu pewna kupa zaczęła mówić jak to one później będą się tylko z chłopakami zadawać, a nas oleją. Co prawda, po części tak się stało, ale przecież ta kupa ciągle siedziała u chłopaków, a nawet wymykała się do nich w nocy xD Hipokryzja. Ja tam w sumie po kilku dniach nic do połowy chłopaków nie miałam, ale... Meh.

Byliśmy w parku linowym. Było avesome c: A ten beta Karoten się bał i zrezygnował ._. Kiedyś musi być ten pierwszy raz kurdy... Chociaż brzmi to trochę dziwnie.

Dostałam krzyż harcerski! Był, jest i będzie zaciesz. Wieczorem dostałam list do przeczytania o 23:30. Farfocel dostał do przeczytania o północy. Gdy ona postanowiła sobie uciąć drzemkę (Powieżając zadanie obudzenia jej nieodpowiedniej osobie, która powieżyła obudzenie tej nieodpowiedniej osoby, czyli jej, innej osobie, która ją obudziła, ale nieodpowiedniej osobie nie chciało się wstać. Co nie zmienia faktu, że ten głupi Beta Karoten powinien w ogóle nie spać, samodzielność, kurdy), ja czekałam chyba ponad godzinę. A skończyło się to tak, że w nocy chodziłam sama po lesie, poszukując świeczek, które wskazywały mi drogę. Chociaż trochę mnie nogi bolały, bo prawie nic nie widziałam i pare razy wpadłam na krzaka, czy na patyki - było warto :)
Potem czekalismy na Farfocla (który się nie zjawił, ofc), ale było miło, przeglądaliśmy telefon pewnej druchny i znaleźliśmy piosenkę "Ulepimy dziś bałwana"(Była do końca obozu faza na to), piosenki z kubusia puchatka i "Call me maybe", przy którym było najwięcej śmiechu.

Oczywiście nie mogło zabraknąć deszczu. To przez druchnę, która śpiewała piosenkę o deszczu i tańczyła jak... Nawet nie wiem kto. Oczywiście nie zabrakło wody po kostki w namiocie oraz kopania rowów.

Kąpaliśmy się w jeziorze co +/- dwa dni i wchodziliśmy tam na 5-10 minut... Soł osom.

Pojechaliśmy na wycieczę rowerową. Mój entuzjazm był tak ogromny... Aha, zapomniałam, że niecierpię rowerów.
Początek był w sumie nie najgorszy... Gorzej z powrotem. Wpadliśmy na pomysł, żeby pojechać na skróty. A skończyło się to tak, że musieliśmy zawracać, bo było bagno. Byłam jedną z niewielu osób w długich spodniach. Większość miała krótkie spodenki i poranione nogi. Mnie w sumie też wszystko bolało, ale głównie przez zmęczenie. Pod koniec taką jedną ugryzła osa. Super...

Kempingowcy przywieźli kota, który często odwiedzał nasz obóz. Jako, iż stworzyliśmy familię, mój "siostrzeniec" (co z tego, że był ode mnie trochę starszy?), Olek wymyślił, że ten koteł ma na imię Andrzej i czasem chodzi z nim na piwo. Jego "żona" nie mogła znieść faktu, że pije, i to na dodatek z kotem, a jego "córka" mówiła, że go nienawidzi, i że zwariował. Oczywiście to wszystko była beka.

Gdy wracaliśmy, taka Weronika robiła żelkowy horror:
-Czy ty, żelko, bierzesz tego żelka za męża?
-Tak.
-A czy ty, żelku, bierzesz tą żelkę za żonę?
-Tak.
-Możecie się pocałować.
<Żelki się całują, lecz niestety, ich szczęście nie trwa długo. Człowiek je zjada, wszyscy panikują i uciekają tak szybko, jak tylko mogą.>
 Powiedziała też, że nagrała horror z płatkami xD

Łazienki sprzątał Pan Bogdan. Gdy ktoś zapukał w drzwi do kibla i zapytał się "Jest tu ktoś?", Pan Bogdan wyszedł zza rogu i odpowiedział - "Ja jestem!"
Ale niestety go zwolniono :c W ostatni dzień swojej pracy śpiewał "Ostatnia niedziela" Lecz pamięć po nim nie zanikła. Chłopcy napisali w jednej z kabin prysznicowych jakieś piękne napisy typu "Bogdan walczący". Później wymyślaliśmy piosenki o Panie Bogdanie. Potem dostaliśmy zakaz żartów z tej sytuacji, a że wcześniej zakazano nam również tworzenia patologicznej rodziny - była to kolejna rzecz, z którą musieliśmy się ukrywać...

Oczywiście działo się więcej, ale obowiązki wzywają. Just kidding, po prostu chcę sobie muzyki posłuchać. Ewentualnie zedytuję i coś dodam. And I'll see you... Never, yeah I can't see you. Uh, nevermind. Napiszę pewnie za pare dni, o ile coś się stanie.

PS:I'm so exited for The Sims 4. c:
Sorry za literówki, piszę na telefonie.

środa, 9 lipca 2014

Biwag

Nie było mnie + zbierałam tematy.

»Byłam na biwaku.
›Jechałam fajnym pociągiem i grałam z Asią w grę o farmie!
›Po około 40 (?) minutach przesiadliśmy się do jeszcze fajniejszego pociągu. Jego wnętrze przypominało pociąg z gry Beyond: Two Souls. :)
^_^
›Szliśmy z dwa kilometry z plecakami. Dodatkowo tak mi się chciało załatwić (Numer jeden, rzecz jasna.), że japi¶•.•¶eniewiem.
›Było nam strasznie gorąco, plecy mieliśmy całe spocone, ale nie mogliśmy się ogarnąć przez następną godzinę, gdyż mieliśmy budować łódki. ;-;
›Nazbieraliśmy trochę patyków i wysokiej trawy (Czy to MINECRAFT?!), z których zbudowaliśmy "trawtę", bo Asia się przejęzyczyła. <86
›Puszczaliśmy ten shit na wodę, utrzymało się! Jak z resztą każda łódź…
›W końcu mogliśmy się ogarnąć.
›Poszliśmy na grę terenową. Trwała z trzy godziny i przez cały ten czas trzeba było nieść krzesło przydatne do punktu, na którym nie byliśmy, bo był za daleko ;_;
›Najpierw musieliśmy wymyślić scenkę o Napoleonie. 
›Potem coś rozszyfrować. 
›Potem zrobić najfajniejszą rzecz na calym biwaku-przejść przez rzekę. Nie ważne, że muszle raniły nam stopy, dno było obrzydliwe w dotyku oraz możnabyło zrobić sobię krzywdę, było super :D
›Robiliśmy jeszcze coś, ale nie pamiętam co.
›Wracając odpowiadaliśmy na rozszyfrowane pytanie: "Dlaczego Napoleon nosił zielone szelki?". Moja wersja:Bo dostał je od Babci i pomyślał, że się jej smutno zrobi, gdy ich nie będzie nosił. Wersja Kingi:"Bo miał się urodzić jako dziewczynka i mnieć na imię Nadzieja, a zielony to kolor nadziei." Wersja niepamiętan czyja:"Bo je wyłowił i pomyślał, że są sexy".
›Wróciliśmy do bazy. Wybrano mnie, żebym stała (A raczej siedziała) na  warcie z koleżanką Klaudią. Musiałam się szybko przebrać, chociaż mi się nie chciało.
›Znalazłyśmy podpis Cichego na siedzeniu x3 Wiem, że nie CichyWuj, ale była beka.
›Podczas naszej warty była kolacja :c Ale na szczęście koleżanka przyniosła nam kanapki i dwa kubki herbaty. ¶•.•¶
›Po dwóch godzinach była zmiana i weszła ta kupa Kinga z kolejną koleżanką, Weroniką.
›Było najzwyczajniejsze biwakowe ognisko: Siedzieliśmy w zimnie, przedstawialiśmy się (drużyny, patrole, zastępy), śpiewaliśmy i się bawiliśmy. Najgorsza była zabawa, w której była jakaśtam piosenka i na każdy dzień tygodnia i imię "Laurencja" trzeba było zrobić przysiad. Masakra... Życzę Laurencji, by dorwał ją Bono.
›Poszliśmy spać w Krzysztofie Krawczyku, bo tymże imieniem ochrzciliśmy nasz namiot. God, jak to brzmi...
›Następnego dnia po śniadaniu poszliśmy do znajdującej się 8 kilometrów od bazy, wsi Wardęgowo! Jak później przeczytacie, nie działo się tam nic ciekawego, jedynie jarałyśmy się z Asią i Kingą nazwą.
›Siedzieliśmy z godzinę w jednym miejscu. Asia rysowała kucyka, trzy osoby grały na kubkach, ja patrzyłam raz tu, raz tu, a reszta robiła jakieś coś.
›Potem niektórzy musieli iść kilometr w deszczu, by potem słuchać niepoprawnie zaspiewanego hymnu Polski i oglądać uroczystość odsłonięcia jakiegoś dzyndzla ;_;
›Było mi strasznie słabo, ale zostałam przywrócona do życia.
›Potem poszliśmy na festyn. Znów nuda. Jedyną fajną rzeczą było "ciastko" (z mąki, wody, czekolady i cukru) pieczone na ognisku.
›Robili symulację napadu na chatę w średniowieczu. Palili szopę, trolololo. Najgorsze było strzelanie z armat. Biedne obecne tam konie...
›Obok kibli załatwiali się starszy pan i pani...
›Festyn odbywał się obok kaplicy, ale to nie przeszkadzało, by zrobić tam koncert kapeli punkowej. I nie, nie mam nic do tego. Dużo gorzej by było, gdyby zagrali tam jakieś gówno typu disco-polo. To byłaby masakra.
›Wracaliśmy oczywiście w deszczu. Z Asią rozmawiałyśmy o tym, jak bardzo biedni są ludzie mieszkający na wsi.
›Gdy doszliśmy do bazy poszliśmy spać.
›Przez obie noce straszliwie lało i mówiliśmy, że zje nas potwór z jeziora. ;_;
›Rano wkurzyliśmy się, bo ciągle dostawaliśmy inne informacje. Najpierw, że ubieramy mundury, potem, że ważniejsze jest nasze zdrowie (było zimno) i nie ubieramy, później znów, że ubieramy. Było mi zimno, bo nie miałam rajstop... Ale i tak było w miarę ok, bo ktoś miał przyczepę i wiózł nasze plecaki c:
›Gdy czekaliśmy na pogciąg było wesoło. Jedliśmy krakersy i gadaliśmy o pierdołach.
›Po przesiadce znów jechaliśmy takim fajnym, nowoczesnym pociągiem.
›Potem po prostu wróciliśmy do domów.

I tak oto kończy się relacja, której i tak nikt nie czytał. Wiem, że długo mnie nie było, ale gdy robi się coś dla funu to nie robi się tego na siłę.
Jutro pewnie napiszę kolejnego posta.
I wymyśliłam, że nie będzie już kary. Wolicie duży dywan z kutasem, czy mały z np.Piesełem? No chyba to drugie.

Dobra, koniec, przecież i tak nikt tego nie będzie czytał!
So, I'll (pobably) see you tomorrow, bye!